Posty

Wiosna

Obraz
  Czasem chciałoby się wprowadź do przemyśleń jakąś wzniosłą filozofię, że panta rei, że wszystko się zmienia, że po burzy przychodzi słońce, takie tam...  Częściowo tak. A z drugiej strony, jakież to wszystko powtarzalne. W ciągu roku świat się zmienia, ale zatoczywszy koło, rusza od nowa tym samym rytmem zmian. Bo zmiany są zawsze. Tylko w utartych schematach. Tak, jak po zimie wiosna, tak po pierwszej miłości przychodzi pierwsze rozczarowanie. Ciężko żeby było inaczej, ja w połowie szkoły średniej, On młody student. Po co mu smarkata małolata w innym mieście na dodatek. Listów pisać się nie chce, a telefon to był luksus na kartę, ale taką w budce. Ja biegałam do najbliższego aparatu na drugie osiedle, on miał jeden na piętro w akademiku. Wiecznie zajęty. To nie miało racji bytu. I wraz z pożegnaniem starego roku nastąpiło pożegnanie związku. O czym dowiedziałam się zacznie. Cóż, ten zbuntowany punkowiec nie miał pary powiedzieć mi prawdy i zwyczajnie nawiał bez słowa.  Nie wiedziała

Spełnione marzenie

Obraz
  To także był grudzień, ale - o matko - prawie 25 lat temu... Ja, postrzelona nastolatka na początku szkoły licealnej i On, młody gniewny. Czerwone rurki, powycierana skóra, glany do kolan. Pasowaliśmy do siebie jak kwiatek do kożucha. A jednak... Coś nas do siebie ciągnęło. No na pewno nie rozum, ni rozsądek. Kilka tygodni wcześniej pojechałam na wycieczkę klasową do Krakowa. Kaplicę na Wawelu widziałam wtedy pierwszy raz w życiu. Siedziałam w jednej z ławek, gdy wszyscy się porozłazili - jedni ciekawscy, drudzy znudzeni. Ja siedziałam i układałam szufladki w mojej głowie. Ktoś mi przerwał scenicznym szeptem "idziemy na dzwonnicę". Idziemy to idziemy. Nie boję się wież. Wtarabaniłam się na górę. Pachniało starym drzewem i ludźmi upchniętymi na małej powierzchni. Przewodnik jakiejś innej grupy z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy opowiadał... - ... a serce spełnia marzenia - usłyszałam końcówkę wypowiedzi. Wokół mnie zrobił się ruch. Dziewczyny z mojej klasy z piskiem zacz

Początek

Obraz
Schowałam się pod lichym daszkiem. Deszcz zacinał okrutnie, aż trudno uwierzyć, że to początek grudnia, a nie październik. Próbowałam po raz trzeci odpalić papierosa... Tam, wiem - rozsądek zakazuje. Ale gdy przychodzi taki moment, jak ten, odruchowo szukam zapalniczki. Piątek, prawie 19.00. Umówiłam się na pseudo służbowe wyjście. Jestem spóźniona, ale co mi tam... Nie będę zaraz wychodzić na jednego przecież. Odpaliłam w końcu. Słomkowe mentole, od których można zakwasów za uszami dostać. Zaciągnęłam się niespiesznie. Przed mną brukiem płynęła rzeka, studzienki nie nadążały zbierać opadów. Po drugiej stronie ulicy raźno dreptała młoda dziewczyna w stroju moro. Miała na plecha ciężki tobół, a włosy przykleiły jej się do czoła. Nagle zatrzymała się, spojrzała na mnie, jakbym ściągnęła ją wzrokiem. Przeszła przez ulicę. - Mogę panią o coś zapytać? - zatrzymała się przede mną. Wzruszyłam ramionami.  - Tak?  - Bo ja biorę udział w grze miejskiej. I chciałam o coś zapytać... - urwała niepe