Wiosna

 

Czasem chciałoby się wprowadź do przemyśleń jakąś wzniosłą filozofię, że panta rei, że wszystko się zmienia, że po burzy przychodzi słońce, takie tam... 

Częściowo tak. A z drugiej strony, jakież to wszystko powtarzalne. W ciągu roku świat się zmienia, ale zatoczywszy koło, rusza od nowa tym samym rytmem zmian. Bo zmiany są zawsze. Tylko w utartych schematach. Tak, jak po zimie wiosna, tak po pierwszej miłości przychodzi pierwsze rozczarowanie. Ciężko żeby było inaczej, ja w połowie szkoły średniej, On młody student. Po co mu smarkata małolata w innym mieście na dodatek. Listów pisać się nie chce, a telefon to był luksus na kartę, ale taką w budce. Ja biegałam do najbliższego aparatu na drugie osiedle, on miał jeden na piętro w akademiku. Wiecznie zajęty. To nie miało racji bytu. I wraz z pożegnaniem starego roku nastąpiło pożegnanie związku. O czym dowiedziałam się zacznie. Cóż, ten zbuntowany punkowiec nie miał pary powiedzieć mi prawdy i zwyczajnie nawiał bez słowa. 

Nie wiedziałam, czy bardziej chce mi się krzyczeć, płakać, strzelić kogoś czy siebie po pysku. Chodziłam taka zadżumiona jakiś czas. Ale życie nie lubi pustki. Pojawił się ktoś. Pałętał się jak kundel koło nogi. Ani nie odgonisz, ani na deszczu nie zostawisz. Pojawił się jak dla mnie niepotrzebnie, ale uparty był. Nie odpuścił. Ja odpuściłam, a niech próbuje...

- Włącz coś innego - poprosiłam, gdy radośnie obwoził mnie swoim cinquecento po okolicy. W radiu leciał kawałek Lady Punk. Za dużo wspomnień, za dużo skojarzeń. Skoro ma się coś zmienić, coś obudzić, coś wykiełkować, niech to będzie całkiem nowe...

- A co? Wolisz muzykę poważną? 

- Wolę. Ale teraz mi włącz Freestyler.

I tak zaczęłam słuchać zupełnie nierockowej muzy. 

Komentarze